Co denerwuje matki: o irytujących komentarzach, radach, których nikt nie chciał, ocenianiu i presji
Zacznę ten tekst z grubej rury: Około 8 proc. rodziców w Polsce doświadcza wypalenia rodzicielskiego, a 11-14 proc. żałuje decyzji o rodzicielstwie,1 mówi Anna Kozińska autorka podcastu i konta @dziecko_to_nie_bajka, mama. Anna pokazuje życie współczesnej Polki, rzucając wyzwanie kolorowemu i często odrealnionemu światu Instagrama. Bez zbędnych tyrad i osądów weryfikuje życie 2.0, jakim jest rodzicielstwo.
Temat presji rodzicielskiej i wypalenia rodzicielskiego jest niezwykle aktualny dla wielu, zwłaszcza młodych mam, dlatego dzisiaj przyjrzymy mu się bliżej.
Czy przedstawione na początku wyniki dziwią? Mnie nie, bo mimo iż nie żałuję decyzji o posiadaniu dziecka, to doświadczyłam wypalenia, które było związane z ogromną presją i świadomością, że koleżanki, rodzina i obcy ludzie na ulicy oceniają moje wybory. Okazuje się, że bycie Matką Polką nie jest łatwym zadaniem nawet dla osób, które tak jak ja, w życiu pewnie stawiają każdy krok.
Wór oczekiwań rośnie, bo poza byciem idealną matką mamy też masę innych ról do wypełnienia, w końcu inne „instamatki” pokazują nam jak wygląda ich słodkie pudrowe życie, no a skoro one dają radę, to ja też powinnam:
- Być idealną żoną, mieć czas dla partnera i oczywiście mieć zawsze ochotę na sex.
- Być idealną panią domu, która na czas posprząta zrobi pranie, no a na pewno nie pozwoli sobie na brudne szyby w salonie.
- Być kucharką i dietetyczką, która ugotuje pełnowartościowy posiłek dla rodziny, bogaty w potrzebne witamin i minerały do tego zaserwowane na tacy, jak w prestiżowej restauracji.
- Być modelką – wrócić do figury sprzed ciąży w miesiąc. Ktoś pamięta Heidi Klum, top modelkę, która wróciła na wybieg po 6 tygodniach od urodzenia? – ten rekord został pobity przez Anna Freemantle, która na wybieg wróciła po 9 dniach!
- Być bizneswomen i robić zawrotną karierę – przecież im szybciej wrócę do pracy tym zgarnę większy prestiż i pochwałę przełożonych. Choć tu już pojawiają się 2 obozy: matek, które nie chcą rezygnować z kariery oraz tych, które krytykują „pracoholiczki” za to, że śmiały wyjść z domowej jaskini.
- Być domowym lekarzem – rozpoznawać infekcję po kolorze gila, wiedzieć, który kaszel to suchy, a który mokry – czy ktoś to wie?
- I moja ulubiona rola – ponad każde zmęczenie, być wesołym klaunem, który codziennie ma nowy pomysł na kreatywną zabawę od świtu do nocy (włączając w to nocną zmianę, bo zdarza się nasze dzieci potrzebują rozrywki również o 3 nad ranem).
Na sam koniec masz mówić, że jest SUPER, że nie ma lepszej roli na świecie, jak macierzyństwo i przyklepać to moim najbardziej znienawidzonym pytaniem „To kiedy Ty będziesz matką?”
Bardzo ciężko jest sprostać tym wszystkim oczekiwaniom, a my kobiety lubimy same siebie nakręcać. Wystarczy popatrzeć na koleżankę z paczki, która właśnie została mamą, świetnie sobie radzi, nic nie marudzi, jej dziecko zawsze czyste i nakarmione zaś ona promienna, w pełnym makijażu, zadbana. Myślisz sobie – co ze mną poszło nie tak?
Odpowiem Ci – NIC.
Bo problem nie jest w Nas, tylko w naszym społeczeństwie, które z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu, rości sobie prawa do wydawania osądów, opinii i rad młodym, często zagubionym rodzicom.
- „Biedne to dziecko, jak matka nie daje cukierków”.
- „A gdzie czapeczka, przecież małemu zimno”.
- „Ja bym na twoim miejscu nie nosiła tak ciągle na rękach, bo się przyzwyczai”.
- „Chciałaś dziecko, to masz”.
- „Ja was tak wychowywałam i jakoś żyjecie”.
- „Rok i jeszcze karmi piersią, przecież to będzie mamisynek”.
- „Daj mu się wypłakać inaczej się nie nauczy”.
- „To ona jeszcze z Wami w łóżku śpi?”.
- „Idź z nim do fryzjera, przecież to chłopiec, a nie dziewczynka”.
- „Co za wyrodna matka, że zostawia dziecko w żłobku i wraca do pracy. Chłop jest od pracowania, a dziecko potrzebuje matki”.
- „Dała sobie wejść na głowę i się dziwi, że dziecko rozwydrzone”.
Ręka w górę, kto choć raz usłyszał te teksty? Mogę się założyć, że przynajmniej 5 z nich, choć raz, pojawiło się z ust obcej osoby, choć i bliscy potrafią dorzucić do pieca.
Młodzi rodzice często są niewyspani, przemęczeni, bezbronni i bardzo podatni na każdy przekaz płynący w ich stronę. Kiedyś, by być dobrą mamą wystarczyło, by dzieci były nakarmione i czyste. Teraz musisz nauczyć dziecko samodzielności do 2 roku życia, chodzić co miesiąc do fizjoterapeuty, by monitorować czy dobrze się rozwija, zabierać do bawialni czy na gordonki, pilnować, aby w domu niczego mu nie odmawiano, bo brak bliskości na tak wczesnym etapie odbije się na depresji w życiu dorosłym.
Natłok informacji w Internecie, potrafi doprowadzić do szału
W Internecie roi się od ekspertów, którzy pomogą Ci w każdej dziedzinie „mama… -położna;
-fizjoterapeutka; – lekarka; – itd.” Śledzenie tych wszystkich rad mnie osobiście wprawiało w gigantyczny kompleks, bo za każdym razem dowiadywałam się, że robiłam coś źle. W życiu bym nie pomyślała, że żeby kupić dziecku buty, trzeba przeczytać cały Internet, by się dowiedzieć, że istnieje masa czynników, które trzeba sprawdzić zanim kupi się pierwszy but. Doszło do takiej sytuacji, że bałam się kupować cokolwiek bez konsultacji „wujka Google”.
Dlaczego to wszystko sobie tak komplikujemy? Bo żyjemy w czasach, gdy na każdym kroku atakują nas różne treści z zakresu wychowania, masa rad, o które nikt nie prosił, masa gróźb w stylu „Jak tego nie dopilnujesz, to Twoje dziecko będzie mieć kłopoty”, klik bajtowe teksty „5 rzeczy, które musisz zrobić, by zapewnić dziecku dobrą przyszłość”.
Osobiście uważam, że dobrze jest czerpać wiedze z badań, bo żyjemy w czasach, gdzie możemy lepiej weryfikować nasze wybory i podejmować lepsze decyzje niż nasi rodzice, którzy nie mieli dostępu do takiej wiedzy. Jednak warto robić to z głową i mimo wszystko podążać za instynktem i intuicją. Sami wiemy, co dla naszych dzieci jest lepsze, bo znamy je jak nikt inny i żaden ekspert, sąsiadka, koleżanka czy pani ze sklepu, mimo szczerych chęci, bo wierzę, że rady są wypowiadane w dobrej wierze, mają zbyt ograniczoną wiedzę, by móc się wypowiadać w temacie wychowania naszego dziecka.
Zachęcam Was do zdjęcia z siebie presji oraz łatki „idealnej matki”, które przypięło do nas społeczeństwo. To nie zawody, kto jest lepszy, bo w kategorii „Najlepsza mama roku” zawsze będziemy zajmować pierwsze miejsce w oczach naszych dzieci, wystarczy, że poświęcimy im trochę czasu i pozwolimy na rozwój we własnym tempie. Pamiętaj o tym, gdy pomyślisz „Jestem beznadziejną matką, bo …. Coś zrobiłam inaczej niż pani w Internecie”, każda z nas ma inną historię, możliwości i potrzeby, wystarczy za nimi podążać, a wszystko się ułoży.