“Moje dziecko było prześladowane w klasie” – prawdziwa historia rodziców
Zmagania rodziców z problemami ich dzieci w szkole często pozostają niezauważone, dopóki nie stają się niemożliwe do zignorowania. Historia, którą dziś przedstawiamy, rzuca światło na najciemniejsze zakamarki szkolnego życia, gdzie zdarza się, że bezradność spotyka się z desperacją w poszukiwaniu rozwiązań.
W tym wpisie relacjonujemy prawdziwą historię dziecka prześladowanego w szkole. Historia opowiedziana jest z perspektywy rodzica, który zmagał się z systemem, próbując znaleźć pomoc dla swojej córki. Dla niektórych może to nie być łatwa treść do przyswojenia, ale jest to wartościowa opowieść pełna uczuć, wyzwań i ostatecznie, historia sukcesu odnalezienia nadziei i spokoju w najmniej oczekiwanym miejscu.
Poniższa historia pochodzi od jednej z naszych czytelniczek i została przesłana za pomocą specjalnego formularza dla rodziców czytających naszego bloga. Jeżeli masz historię, dotyczącą rozwoju i wychowania swojego dziecka, którą chcesz się z nami podzielić, skontaktuj się z nami, wypełniając ten formularz.
Zostałam rodzicem w młodym wieku, więc kiedy moje dziecko poszło do szkoły, wciąż nie wiedziałam, jak zachować się w niektórych trudnych sytuacjach.
Nigdy nie spodziewałam się, że moje dziecko będzie prześladowane w szkole. Wszystko zaczęło się, gdy córka miała 7 lat, a nieprzyjemna sytuacja trwała aż rok! Sama nigdy nie doświadczyłam prześladowania w szkole, więc widok dziecka wracającego ze szkoły ze łzami w oczach odbierał mi siłę do działania i powodował bezradność. Zaczęłam jednak szukać sposobów, aby pomóc córce.
Z początku nic nie pomagało. Chłopcy i dziewczyny w szkole niszczyli jej książki, psuli ubrania, próbowali ją pobić i znajdowali każdy możliwy sposób, aby postawić ją w niezwykle niewygodnej sytuacji (i uwierzcie mi, byli w tym niewiarygodnie pomysłowi).
Prześladowane w szkole: rozwiązania, które nie zadziałały
Mój mąż, ja i cała nasza rodzina próbowaliśmy wymyślić najróżniejsze, często balansujące na cienkiej linii przyzwoitości pomysły, takie jak krzyczenie na prześladowców, czy próba złapania ich na gorącym uczynku.
Niektóre porady psychologiczne oferowały inne zupełnie bezużyteczne w naszej sytuacji rozwiązania, takie jak „po prostu zignoruj prześladowców, a sami znikną”, “taki wiek, poczekaj, aż Twoje dziecko i rówieśnicy podrosną”. Nauczyciele i rodzice prześladowców robili wszystko, aby przekonać mnie, że to moja córka prowokowała ich zachowanie, będąc „zbyt delikatną”.
Jeszcze inne rozwiązanie, które przypomniałam sobie z książki, którą czytałam będąc nastolatką, polegało na znalezieniu sobie hobby poza szkołą i próbie ignorowania problemu poprzez dobrą zabawę po szkole lub sumienną naukę, aby osiągać świetne wyniki.
To wszystko miało rzekomo odciągnąć dziecko od problemów szkolnych, pomóc znaleźć przyjaciół poza szkołą i ostatecznie sprawić, że koledzy z klasy zobaczą dziecko jako fajną osobę, a nie przegranego wyrzutka, bez pomysłu na siebie.
Zaproponowałam więc córce wstąpienie do klubu pływackiego. Mimo dużej radości córki z nowej pasji, to też nie pomogło, chociaż udało jej się znaleźć kilku przyjaciół poza szkołą. No, ale co miała robić podczas godzin szkolnych, które były dla niej piekłem?
Odpowiedź na problem nękania w szkole znajdowała się gdzie indziej
W końcu olśniło mnie, że od samego początku chodziło o szkołę jako instytucję. Obwinianie ofiary, nieumiejętność utrzymania zachowania dzieci w klasie i na szkolnym korytarzu, niezdolność do budowania atmosfery wzajemnego szacunku – to wszystko były problemy szkoły, a nie moje i nie na pewno nie mojego dziecka. Okazało się, że wcale nie powinniśmy winić 7-letnich prześladowców, siebie lub kogokolwiek innego, ale instytucję pełną dorosłych, gdzie to wszystko się działo, na ich oczach!
Nie było to rozwiązanie łatwe ani szybkie. Ale było skuteczne! Zajęło mi to trochę czasu, żeby znaleźć dla córki nową, lepszą szkołę, z lepszą atmosferą i wrażliwymi nauczycielami. Po zmianie placówki stale pytałam moją córkę o jej samopoczucie. Ale nie musiałam, ponieważ widziałam, że czuła się lepiej i odżyła.
Oczywiście, przy zmianie szkoły mogły wystąpić jakieś problemy, ale nauczyciele i administracja szkolna robili wszystko, co w ich mocy, aby je rozwiązać – dokładnie tak jak powinni. Obecnie jesteśmy w momencie, w którym moje dziecko od dwóch lat nie było prześladowane i wydaje się szczęśliwe w nowej szkole i wśród nowych kolegów z klasy.